Wielkie hinduistyczne święto – Maha Kumbha Mela – w Allahabadzie
zakończyło się w niedzielę wieczorem tragedią, kiedy 37 osób, głownie kobiet i
dzieci zostało stratowanych na dworcu kolejowym, próbując wrócić do domów po odbytej
pielgrzymce. Podobne wypadki zdarzają się dość regularnie w różnych miejscach
pielgrzymkowych w Indiach, co nie odstrasza jednak wiernych od coraz
liczniejszego udziału. 10 lutego, kiedy specjalne ułożenie Jowisza i Słońca
wyznaczało najbardziej pomyślny dzień trwającego 55 dni festiwalu, miliony
hindusów przyjechało aby zmyć swoje grzechy w miejscu gdzie rzeka Ganges łączy
się z Jamuną i mityczną Saraswati. Szacuje się, że do miasta przybyło w sumie ponad
30 milionów ludzi z całych Indii. To tak jakby tego samego dnia wszyscy
mieszkańcy Polski przyjechali do Warszawy wykąpać się w Wiśle.
Do przyjęcia tak dużej liczby ludzi zbudowano specjalne miasto namiotowe, z restauracjami, toaletami, oświetleniem, nawet bankomatami, a utrzymaniem porządku zajmowało się 16 tysięcy policjantów i służb bezpieczeństwa. I mimo tak ogromnej skali, sama organizacja festiwalu przebiegała bez problemów i strat ludzkich, aż do feralnej niedzieli, kiedy pielgrzymi chcieli wydostać się z zatłoczonego miasta. Według prasy na teren dworca dotarło pod wieczór nawet 200 do 300 tysięcy ludzi. To znowu, tak jakby wszyscy mieszkańcy Torunia próbowali w tym samym czasie wyjechać z miasta koleją z tego samego dworca. Opóźnienia wcześniejszych pociągów dodatkowo spotęgowały chaos, ktoś się potknął, ktoś się przewrócił, aż wybuchła panika. Tłok był tak duży, że służby ratownicze i medyczne potrzebowały aż dwóch godzin aby dotrzeć na miejsce po rannych. Przyczyny tragedii badają dwie komisje rządowe, a do dymisji podał się już główny organizator festiwalu, przyznając, że ponosi symboliczną odpowiedzialność za zdarzenie.
Kumbha Mela ma swoje źródło w indyjskiej mitologii i odbywa
się raz na trzy lata w czterech indyjskich miastach: Allahabadzie, Haridwarze,
Nasiku i Udżajnie. To w Allahabadzie odbywa się co dwanaście lat, uchodzi za
najważniejsze - „maha” – czyli „wielkie”. Ponoć w niepamiętnych czasach bogowie
razem z demonami tak długo ubijali ocean wywijając wężem Waruna wokół góry Meru,
że ubili nektar nieśmiertelności. Kiedy wybuchła kłótnia jak podzielić ten
skarb, bóg Wisznu wykradł nektar i przekazał go w dzbanie (kumbh) swojemu posłańcowi
Garudzie, który lecąc nad Indiami aby oddać go bogom rozlał cztery krople w
miastach, gdzie do dziś odbywa się Festiwal Dzbana (Kumbha Mela). Zanurzenie
się w rzece w tych miejscach w odpowiednim czasie ma zmywać ślady wcześniejszych
uczynków (grzechów) i zapewnić pomyślność.
Centralnym punktem uroczystości, który
ściąga też tysiące turystów z zagranicy i trafia na czołówki gazet, jest pochód
kilkunastu zakonów indyjskich świętych mężów (sadhu), ascetów, joginów, którzy jako
pierwsi dokonują kąpieli w centralnym miejscu uroczystości. Kumbha Mela uznawany jest za najwieksze zgromadzenie ludzkości w celach religijnych na świecie! Nam nie udało się
ciągle doświadczyć tej atmosfery, bo dotarcie na miejsce graniczy z cudem, ale
festiwal trwa do 10 marca. Możemy więc tylko polecić linki do reportaży i
oficjalnej strony tego niezwykłego festiwalu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz